wtorek, 27 marca 2012

Chiang Mai

DO Chiang Mai przyjechaliśmy z Pai. Fakt ten warty jest odnotowania, gdyż łącząca te dwa miasta Hihgway 1095 jest drogą nietypową. Z Chiang Mai do Pai jest 140 km, z czego pierwsze 40 km jedziemy prostą jak strzała autostradą, potem skręcamy w lewo i tu zaczyna się 100 km piekła. Na całej 140 km trasie jest 762 zakręty, co po odjęciu ok. 40 km autostrady daje 762 zakręty na 100 km. Do wyboru mamy 2 środki transportu. Bydłowóz - w którym jechać będziecie całą wieczność, w nieopisywalnym ścisku, zabójczym hałasie, kurzu i smrodzie. Lub miniwan, który przewiezie was szybko, w klimatyzowanym wnętrzu, wywracając wasze żołądki na lewą stronę - kierowca przed startem rozdaje rzygo-reklamówki - my jechaliśmy jednym i drugim wy wybierzcie sami.
Zobaczcie jak to wygląda - jak powiększycie mapkę, ukaże wam się wspaniała nitka spaghetti.


Do Chiang Mai przyjechaliśmy w niedziele, nie bez powodu. W niedzielę odbywa się tu targ, wg Leo, najlepszy w całej Tajlandii. Nie mylił się on do tej pory, nie pomylił się i teraz.Targ super - stragany ciągną się kilometrami, złaziliśmy się strasznie, kupiliśmy parę drobiazgów.
Tha pae Gate - Brama "na starówkę" - centralny punkt miasta

 W Chaing Mai między godz 14 a 17 jest zakaz sprzedaży alko, respektowany różnie...





stare miasto otoczone jest fosą, siedząc tam czasami czułem się jak nad grodarzem













Chiang Mai dzień drugi.
Dziś w planie kilka świątyń. Najpierw kolejną drogą miliona zakrętów ( mam już ich dość) wspinamy się na wzgórze do Doi Suthep. Po przejechaniu górskiej drogi pokonać trzeba jeszcze 20 tyś schodów. Po dotarciu na górę na pewno nie rozczarujecie się.
Nasz pokoik za 30 zł za dobę










Potem podjechaliśmy do Wat Phra Singh - na starówce. Duży kompleks. W jednej ze świątyń siedzią mnisi, zasłużeni dla klasztoru..medytują w bezruchu...żywi....nieee chyba nie, mówię ci że żywi..przez pierwsze kilka minut nie mogliśmy wyjść z podziwu. Dla waszej informacji - nie żywi - woskowi.





Słońce zaczyna przypiekać nieznośnie. Wolnym spacerkiem z przystankiem na lunch ruszamy do hotelu. Leo i Kitty jadą na dworzec -  Yin o 15 ma autobus do Nan, spotkamy się z nią za 3-4 dni. Po południu jeszcze krótki spacer po starówce, i wizyta w wypatrzonej przez mnie Wat Chedi Luang.



Jutro musimy opuścić kraj - wyganiają nas. Dziś o 20.00 nocnym autobusem klasy V.I.P (fajna odmiana po podróżowaniu bydłowozem) ruszamy do Laosu. Odezwiemy się z Wientain.

9 komentarzy:

  1. Ale Wam tam fajnie. Pozdrowienia z Poznania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Stoisko z fajkami (papierosami) naprawdę imponujące - to się nazywa cywilizacja! Wielkie dzięki za psa!

    OdpowiedzUsuń
  3. A więc smacznego Lao Beer w Laosie / najlepszy browar na świecie ! /
    a Wietnamie Bia Hoi .
    pozdrawiam
    neronek

    OdpowiedzUsuń
  4. @ sułek & faroni
    ehhh kopciuszki kopciuszki - to były zapałki :P

    @ neronek
    oj podpadłeś Darek podpadłeś - Lao fajne jest ale najlepszym piwkiem na świecie lubelska PERŁA jest:)

    @ all
    dzięki, że zaglądacie

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaglądamy-:) i co dzień czekamy na więcej. Pies powiem szczerze mocno nieatrakcyjny Kiciusie są ładniejsze. Co dzień mam inną tapetę w pracy i tak jak bym z wami była. Zdjęcia wyjątkowo pięknę może dlatego że mocno kolorowe i już jakby klimat bardziej Chiński niż Tajski. Ogromne całusy dla Reni która swoim uroczym uśmiechem urozmaica piekne zdjęcia. Pozdrawiam i czekam bo już myślę tym co będę mogła przygotować na maj:-) Natalia

    OdpowiedzUsuń
  6. od 13-15 kwietnia Tajski i Laotański Nowy Rok 3 dni polewania wodą i ulicznych zabaw !
    ale wy pewnie już będziecie w domu ]:
    @Mateusz Perła beer ?? a co to ? posmakuj Lao na jednym nie skończysz :]
    Pozdr
    neronek

    OdpowiedzUsuń
  7. Neronek, przybyj wreszcie do Kazimierza - u mnie i z beki, i z butli, i niepasteryzowane - na beczce nie skończysz:-)

    OdpowiedzUsuń