sobota, 14 kwietnia 2012

Śmingus Dyngus - Lany Poniedziałek w Kazimierzu Dolnym

Jak wyniuchała moja pani redaktor, pierwsze wzmianki o lanym poniedziałku znaleźć można już w zapiskach 15-sto wiecznych. W Kazimierzu młodzież pod wezwaniem "wiadra i butelki" z zamiłowaniem kultywuje tradycje polewania wodą głupich kóz. Tak tak  GŁUPICH KÓZ. Jak inaczej można nazwać kobiety, które bez spoglądania w kalendarz, wychodzą jak gdyby nigdy nic na rynek, a potem przemoczone, pełne pretensji, machając rękami biegną w kierunku radiowozu. Przez ponad 600 lat ewolucja powinna zakodować w ich głowach, że w ten dzień się z domu nie wychodzi. W tym przypadku ewolucje się nie spisała i ów "głupie kozy" ku uciesze i rozrywce mężczyzn zgromadzonych na rynku spacerują w poniedziałkowe przedpołudnie. W miasteczku tradycje kultywuje też zajebista straż ognista - OSP Kazimierz Dolny. Od kiedy sięgam pamięcią, w samo południe wjeżdżają wozami bojowymi na rynek by zlać wszystko i wszystkich tam zgromadzonych. Wygląda to bardzo efektownie, dlatego też stało się wydarzeniem medialnym, zjeżdżają się praktycznie wszystkie stacje telewizyjne aby nakręcić to przedstawienie. Sami strażacy urastają do rangi herosów. Ludzie robią sobie z nimi zdjęcia, podają dzieci, ściskają ręce - cool.
Oto kilka migawek z tego dość chłodnego niestety dnia.







Licznie zgromadzona loża szyderców, bacznie obserwująca przebieg wydarzeń, skrupulatnie pilnująca by żaden rozgoryczony turysta nie podniósł ręki na młodzieńca z wiaderkiem. Proszę zwrócić uwagę, że bawimy się bez alkoholu - wszyscy jak jeden mąż piją "Pepsi" 555:)











wtorek, 10 kwietnia 2012

Wielkanoc - fotograficzny przegląd stołu

Ten post dedykowany jest specjalnie dla tych co "ryż każdego dnia".
Choć Tajska kuchnia wyśmienita, tęskno nam było do naszego rodzimego gotowania. Leo i Yin sporo się nasłuchali, co będziemy jeść po powrocie do Polski i za czym najbardziej tęsknimy. Szczęśliwie bardzo, do kraju wróciliśmy w samą Wielkanoc, prosto na świąteczne śniadanie. Żeby nie być gołosłownym oto smakołyki którymi wypełniliśmy swoje żołądki ponad miarę.
Buraczana ćwikła i chrzan - prawie jak wasabi, choć w tym przypadku prawie robi wielką różnicę

Sałatka jarzynowa i sos tatarski - nawet majonez był domowej roboty - pyszności

Domowe, pieczone wędliny, kiełbasy, karczki, kaszanki i pasztety



przystojny pieczony boczuś zdecydowanie zasługuje na osobny portret
do pieczystego korniszony, i grzybki marynowane

co to by były za święta bez jajeczka i żurku, żurosław najlepszy na świecie!!

Ja jednak najbardziej na świecie tęskniłem, za chlebkiem na zakwasie, mówcie co chcecie ale pieczywo i piwo to mamy najlepsze na całym świecie!!

W Tajlandii tęskniłem strasznie za "KANAPKA", pomidorówką i żurkiem. Teraz w Polsce zjadłbym Pad-Taj'a czy supersłodkiego ananasa - wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. 

niedziela, 8 kwietnia 2012

Koniec podróży - NIE koniec bloga!!

Cali i zdrowi bez większych przygód dolecieliśmy do domu. W Moskwie brygada młodych BARDZO mocno napitych młodych "ludzi" sprawiła, że mieliśmy godzinne opóźnienie. Połowa ekipy była tak nawalona, że po awanturze w rękawie w ogóle nie zostali wpuszczeni do samolotu. Druga część ekipy, mniej awanturna, nie mniej pijana, która do samolotu weszła, zarzygała się po pachy jeszcze przed startem. To, że taka masakra miała miejsce na lotnisku w Moskwie wcale nie oznacza, że byli to Rosjanie -  niestety byli to nasi ziomkowie. Polaku, pamiętaj aby godnie reprezentować swój kraj za granicą!!
W Polsce zimno jak diabli. Miała być już wiosna, a tu trzeba szykować "ciapka, butki, rękawicki" - jak mawiała Yin. 
Cały dzień podróży zakończyliśmy tajską ucztą  U fryzjera - robale i perełka - mniam. 
Tym razem do noclegów  w Tajlandii mieliśmy raczej szczęście, jeżeli warunki nie były za rewelacyjne to przynajmniej za pół-darmo. Po ostatnich 2 nocach w całkiem przyzwoitym "New Siam 2" nieopodal Khaosan, nasza kawalerka w Puławach jest jak apartament prezydencki w Four Seasons.

Podróż dobiegła końca, nie znaczy to jednak końca bloga. Jest parę pomysłów, może newsy z Kazimierza, może jakieś kulinaria, a może jedno i drugie. 
Jeżeli tylko będziecie czasem zaglądali, ja będę dla Was pisał.

Serdeczne podziękowania dla wszystkich dotejpory odwiedzających 'znowupojechali'. Tych komentujących i tych bardziej wstydliwych.
Wielkie dzięki dla:
 - Marzeny i Roberta "kładę się pod koła" Sypułów - za opiekę nad czarną strzałą.
 - Blahoney'ów - za opiekę nad negatywami
 - Darka  "wujek dobra rada" Neronka za dobre rady
 - Sułka - czuliśmy prawie jakby był tam z nami
 - Leo i Yin - za to że byli
 - wszystkich zaglądających częściej lub rzadziej a nie wymienionych z imienia i nazwiska

Szanowne Jury w składzie:
 - Ja
Ogłasza, że prestiżowy konkurs na niezależnego komentatora roku wygrywa:
 - Korzeniowa !! *- wielkie brawa

* - Sulio ty się nie liczysz, bo prawie jak rodzina

Czekajcie na kolejne wpisy - już wielkanocne, komentujcie, i odwiedzajcie często

piątek, 6 kwietnia 2012

Pua - Epicka jazda!!

Z Nan ruszamy 75 km na północ - do Pua.
Miasto Pua nie ma w sobie nic specjalnego, będzie naszą bazą wypadową na rajd po północy prowincji. 
W połowie drogi  zrobiliśmy postój w Nan riverside art gallery. Prywatna, dość niekonwencjonalna galeria sztuki. Miejsce opisane w Lonely Planet - zdecydowanie warte odwiedzenia.









W Pua dość szybko znaleźliśmy nocleg i ruszyliśmy na przejażdżkę po okolicznych wioskach. W jednej z nich trafiliśmy do handlarzy srebrem, asortyment mieli całkiem pospolity, ceny nieciekawe. Sprzedawczyni wysłała nas jednak 4 chałupy dalej. Do swojego brata - on robi "big stuff". Pojechaliśmy. Gość specjalizuje się w wyrobach ze srebra, nie rozmienia się jednak na drobne, jego świeczniki, ozdoby i torebki, ważą często ponad 5 kilo, i wartę są do 100 tyś pln.








Wieczorem zajechaliśmy to jednej ze świątyń w Pua. Jest tam magiczne drzewo, które "tańczy" (trzęsie się) jak się je potrze. Wczoraj zaczął się "rok szkolny"- klasztor pełen mnichów, jedni bardziej wstydliwi inni mniej. Chwilę pogawędziliśmy, moher się wymodlił.






Nazajutrz wyjechaliśmy z samego rana. Pierwsze 50 km to nudna droga na północ do granicy z Laosem, potem się dopiero zacznie. Trasę wymyślił sobie Leo jakiś czas temu, stwierdził, że z jej przejechaniem poczeka na nas - chwała mu za to.
 
Faktycznie po przejechaniu pierwszych nudnych 50 km zaczęliśmy wjeżdżać w góry, coraz bardziej kręte serpentyny coraz bardziej strome podjazdy. Na kolejnych 170 przejechanych kilometrach nie było nawet 100 m prostej drogi.

Pokaż Around Pua na większej mapie
Łącznie przejechaliśmy tego dnia 218 km!! Do Pua wróciliśmy pod wieczór tak samo zmęczeni jak zauroczeni. Przejażdżka nie miała konkretnego celu, droga była celem samym w sobie - a ta nas nie zawiodła. Tysiące zakrętów, piękne doliny, liczne przełęcze, prastare lasy - epicka podróż.







W nocy nad Pua przeszła niezła nawałnica - nie dała pospać. Sprawiła też, że rano było całkiem chłodno, a na skuterze przy 70 km/h po prostu zimno. W drodze powrotnej do Nan, na prośbę naszego nadwornego mohera, zbaczamy z trasy żeby odwiedzić świątynie "w laotańskim stylu". Świątynia pełna zachowanych w bardzo dobrym stanie murali, wokół niej zakłady tkackie.







Bez większych przygód dojechaliśmy do Nan, gdzie w samym centrum miasta Honda Leo  - wyzionęła ducha - tak całkowicie. Miło z jej strony, że nie zrobiła tego gdzieś w górach, po środku niczego. Dobrze, że nie oddaliśmy do wypożyczalni naszej Yamahy. A tej należą się słowa uznania. Wiekowy skuter z wypożyczalni, z nieziemskim przebiegiem i lichymi hamulcami (nie wiem jak przejechaliśmy te góry), w ciągu tygodnia przejechaliśmy razem ok 700 km - więc też jej nie oszczędzaliśmy - zawsze niezawodna i gotowa do drogi.

Dziś przyszło nam się pożegnać z naszym przyjaciółmi Yin i Leo. Bez nich nigdy byśmy nie trafili w tak cudownie nieturystyczne miejsca, nie przeżyli tylu fantastycznych przygód i nie bawili się przy tym tak doskonale. Leo dzięki Ci bardzo za poświęcony czas, te 2,5 tyg to była czysta przyjemność - trzymam za słowo, że dasz nam szansę odwdzięczyć się tym samym w Polsce. WIELKIE DZIĘKI!! Yin nie muzyka... TY jesteś NAJLEPSZA!!