W Moskwie na godzine przed odlotem, na monitorach informacyjnych nasz lot pokazał się jako opóźniony. Pozwoliło to z tłumu podróżujących natychmiast wyłapać naszych ziomków lecących do Bangkoku... Okazało, się, że "skurw....ruskie...h...." sączyło się z wielu ust. W tak romantycznych okolicznościach przyrody, poznaliśmy Jarka, który leciał sam i zgodził się, że po tak traumatycznym doświadczeniu trzeba ukoić nerwy przy jakimś piwku.
W Bangkoku zamiast o 8:40 wylądowaliśmy o 10:15. Po wszelkich kontrolach, przebraliśmy się w ciuchy odpowiadające 35 C, i taksówką jak Pany, wraz z nowo poznanym w Moskiwe kolegą zajechaliśmy na Khaosan Rd. Tam, jak sugerował nasz nieobecny guru podróżowania, zasiedliśmy na orzeźwiające piwko i PadThai.
Przy śniadaniu zaczęła się owa walka ciała z umysłem. Ciało mówiło: "jestem totalnie wyplute, na nic nie mam siły, znajdź łóżko i prześpij resztę dnia". Umysł natomiast podpowiadał: " jesteś w Bangkoku, szkoda dnia na spanie. Znajdź pokój, wypij ze 3 kawy i... w miasto" Koniec końców, wygrał umysł.
Zadekowaliśmy się w "Happy House". 2 lata temu się tu stołowaliśmy. Po szybkim prysznicu urodził się plan. Nad rzekę i do Pałacu.
Pałac zamknięty. Byliśmy za późno. Z racji tego, że nasz stary znajomy leżący budda, odpoczywa vis a vis pałacu postanowiliśmy go ponownie odwiedzić.
Chao Phraya nie tak "gęsta" jak ganges, ale czystością nie grzeszy. Lokalne dzieciaki nie widzą problemu, żeby się w niej schłodzić, my, żeby posiedzieć nad jej brzegiem
Wieczorem Wypad na KhaoSan Rd. Tam jak zwykle gwarno i kolorowo.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńdopiero wieczorem zanurzę się w lekturę, ale już teraz pozdrawiam i zazdroszczę. Weźcie dla nas jakieś magiczne kadzidło, jak wrócicie zapalimy je na kazimierskiej ziemi:)w hołdzie tylko grube!! zazdroszczę i już.
OdpowiedzUsuńO zazdrości nie gadajmy.... Cieszę się, że mnie tam nie ma - temperatury koszmarne, Khaosan to nie jest prawdziwa Tajlandia i zapewne zaczepiają Was ciągle prostytutki. Nie wiem dlaczego zgotowaliście sobie taki los - straszne!!!
OdpowiedzUsuńA, i jeszcze to piwo z ryżu (Chang, czy jakoś tam) - O-K-R-O-P-I-E-Ń-S-T-W-O!!!
Kiedy wyjazd z metropolii?
@Sułek
OdpowiedzUsuńWłaśnie, jak się można tak mordować ??!! I to za własne pieniądze ? Czy się mylę ? Ktoś Was wysłał w delegacje do tego Bangkoku ?
http://youtu.be/WAdZzr0ysxg Job to do !!
Widzę, że żaby znowu na tapecie, w taki upał to sam git :))). Trzymaj się siostrunia.
OdpowiedzUsuńMateusz wpadnijcie wieczorem tu :
OdpowiedzUsuńhttp://luxurygods.pl/lifestyle/restauracja-na-dachu/
widok zapiera dech w piersiach a fotki uuu Panie....
a i o złotym Budzi na China Town nie zapomnijcie :]
Pozdrawiam
nerobnek
zazdroszczę Changa i Khao Kha Moo / golonki /ale by sie zjadło ...Sai Grok tez / te kiełbaski ryżowe mniam mniam//....
UsuńDarku dzięki za namiary na knajpę z extra widokiem. Obawiam się jednak, że nie dają tam Chang'a za 80 bath i trochę nie nasz budżet. Świątynia w chinatown zrobił na nas takie wrażenie jak byliśmy ostatnio, że byliśmy tam dwukrotnie. Jutro chyba uciekamy z bangkoku, no chyba że znowu "pośpimy".
Usuń