Dziś obraziłem się na słońce. Jak ono mnie tak przypieka, to nie chce mieć z nim nic wspólnego. Dziś nie idę na plażę. Po śniadaniu Renia poszła się smażyć nad wodą, ja zostałem w Joy. Pozmniejszałem zdjęcia, popisałem, posłuchałem muzyki, popijałem shake'i. Potem lenistwo w pokoju. Fajnie się ogląda skoki narciarskie (mam eurosport) smarując balsamem poparzone ramiona - coś nowego. Renia wróciła, krótka dżemka i ruszyliśmy na Pad Thai do Joy. Tam złapała nas niezła tropikalna nawałnica. Stolik zmienialiśmy 3 razy - tak zacinało. Nie było światła. Jestem w stanie jednak wyobrazić sobie gorsze miejsca żeby utknąć. Biegające dzieci, pełno zwierzaków - trochę pofociłem.
Zapoznaliśmy się z 40-sto kilowym tajskim starym hipisem, który jest przyjacielem rodziny prowadzącej Joy. Owy hipis gra na perkusji w reggae'owej kapeli której chodzimy słuchać co wieczór. Pograliśmy w karty, pogadaliśmy z właścicielem - miły wieczór.
Na koniec skoczyliśmy do Ting-Tong na koncert, tam nie zabawiliśmy długo - rano trzeba wstać. Koh Chang bardzo miło nas zaskoczyło. Panuje tu wiejsko-małomiasteczkowa atmosfera. Nie jesteś tu anonimowym klientem. Po zaledwie 4 dniach pobytu ludzie nas poznają, rzucają "hello mate", przybijają piątki itd. Plaża tej na phi phi ustępuję kolorem wody. Tną trochę komary i muszki piaskowe, główna ulica bardzo ruchliwa i nie ma chodnika. Poza tym wszystko jest lepsze. Ludzi mało, plaża piaszczysta, ceny dużo niższe niż na Phi Phi, ludzie przyjaźni, wieczorami temperatura spada do "przyjemnej" i jest dużo bliżej Bangkoku. Nie wiem jak jest tu w środku sezonu, w czasie w którym my jesteśmy - Koh Chang jest urzekające. Jak na razie no.1 na liście plaż azjatyckich - wygrywa zdecydowanie. Tym razem, naprawdę żal będzie wyjeżdżać.
Jutro jedziemy do Bangkoku, tam nocujemy, pojutrze samolot do Chiang Mai, lecimy na spotkanie z Leo...
Hello!nie moge spac i tak Was sobie czytam:)Pozdrowionka i tez buziole dla Was:))))
OdpowiedzUsuńJa moją niedziele też zaczynam od zajrzenia czy coś nowego napisaliście. Kiciuś jest pięknym przedstawicielem azjatyckich ras:-) Pozdrawiamy u nas dziś nawet do 22C i piękne słoneczko:-) Natalia
OdpowiedzUsuńWujku Mat, u nas również wszystko dobrze. Sun is shining, the weather is sweet
OdpowiedzUsuńMake you wanna move your dancing feet. Doskonałe focenie już widzę ekstra wystawkę (aspekt muzyczny i knajpiany podróży dla mnie szczególnie boombastic, widzę siebie jak występuje do wujka Mata z podróży o prawa autorskie, mam już swoje typy). Pozdrowienia dla Reni, widać, że wypoczęła i jest gotowa na nowe męczarnie:). Męczcie się na chwałę ludzkości zwłaszcza tej okolicznej! Jakieś super pomysły knajpiane wypatrzyłeś? Jah bless.
No i widzicie, jak tu wierzyć prawie wszystkim ekspertom z travelbitu odradzającym Ko Chang? Jak zwykle - jak sam nie poliżesz to się nie przekonasz (ewentualnie można kogoś zaufanego posłać:-) )
OdpowiedzUsuńhaloo!! gdzie jesteście?? Pozdrowienia i czem prędzej się wybierajcie do kolejnego wpisu. pap
OdpowiedzUsuńJust...jealous :D - Jack
OdpowiedzUsuńPoczekajcie, niech dojadą do Chiang Mai to opiszą tę straszną czarną dziurę jaka zrobiła się tu w ostatnich dniach:-(
OdpowiedzUsuń