niedziela, 3 marca 2013

Melaka - powrót do Malezji.

Żeby nie było za miło, komunikacyjnych wpadek był ciąg dalszy. W Indonezji o tym, że samolot opóźniony jest o ok godzinę, nikt nikogo nie informuje - pełen luz. Z racji tego, że przesiadkę w Makasaar mieliśmy 3-godzinną, w Luwuk zaczęliśmy mocno przeklinać. W Makasaar najwyraźniej wiedzieli o naszym poślizgu i aby mieć pewność, że zdążymy, o 45 min opóźnili samolot do Kuala Lumpur. W KL autobus do Melaki zamiast o 21:00 wystartował o 21:40. 
Leo zrobił rezerwację w  "Casa Blanca" na pierwszą noc. Wsiedliśmy do taksówki a ta zawiozła nas do



Casa Del Rio. Dla taksiarza Casa to Casa :) Naprawdę?? Wyglądamy na pokój za 150 czy 200 $? Na szczęście CasaBlanca była zaraz obok. 60 RM duży pokój z łazienką i AC.
Melaka leży od Kuala Lumpur ok 2 godziny jazdy po gładkich jak lustro i prostych drogach - bardzo miła odmiana. To po-holenderskie kolonialne miasteczko, obfitujęce w Muzea i kościoły. Jest też piękne Chinatown pełne wąskich uliczek, sklepików, butików, knajpek. 








Melaka na pewno jest bardzo atrakcyjna dla Malezyjczyków, czy Azjatów ogólnie, dla europejczyka to już taki cymes nie jest. 2 pełnie dni zupełnie wystarczą na Melakę. Jest tu jednak coś "kazimierskiego" - niby nic tu nie ma, ale jakoś tak fajnie jest. Zostaniemy tu dłużej - żeby odpocząć. Strasznie męczące to wakacjowanie jest.
Całe dnie mijają na spacerach, zakupach i konsumpcji. Jedzenie tanie i bardzo smaczne - no i prawdziwa kawaaaaaaa - eKspresso z ekspresu - Yeah!!









Nad miastem góruje maszt, na który wjeżdża taras widokowy.





Melaka dużo zyskuje po zmroku, robi się na prawdę klimatycznie.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz