środa, 15 lipca 2015

Kazimiernikejszyn 2015 - bez spinki i bez deszczu!

Druga edycja festiwalu Kazimiernikejszyn. Druga - wiedziałem już czego się spodziewać. Nie rozczarowałem się. Super lineup, fajni ludzie, kilka poprawionych zeszłorocznych baboli - oznaczenia miejsc, druga kasa w kamieniołomach, choć powiedzieć, że w tym roku NIE panował chaos informacyjny to zbyt wiele - był po prostu mniejszy. Baboli pokazało się też kilka nowych. Np. 8 toi-toi?? Można było w kolejce zawrzeć nowe znajomości, ale chyba nie wszyscy donieśli...czy absurdalna polityka wnoszenia ze sobą na teren koncertów jedzenia czy picia [nie alkoholu].
Ale po kolei. Ze względu na to, że tu się wychowałem, wolnego czasu nie trzeba mi organizować więc skupiłem się na koncertach - nawet nie wiem jak wyglądała strefa rakieta w tym roku. Poza tym zwalili mi się na głowę znowu jacyś turyści z warszawy - i to jeszcze z dziećmi - dzizzzzzas.

Piątkowe koncerty wystartowały z Masala Sound System. Ciężko się zaczyna, ludzi mało, wciąż widno, towarzystwo jeszcze drętwe. Duże Pe dwoił się i troił, aż biedakowi głos odebrało - nie poddał się, walczył do końca - było całkiem, całkiem jak na starter.



Jak wchodziliśmy ochrona tak skupiła się na sprawdzaniu naszych plecaków, że zapomnieli obadać czy mamy opaski. Okazało się, że nukleranie przestrzegany jest zakaz wnoszenia jakiegokolwiek jadła czy picia. O ile zakaz wnoszenia alkoholu rozumiem, to nie bardzo kumam dlaczego nie mogę wnieść butelki wody, jeżeli na miejscy kupić jej też nie mogę. Z jednej strony organizatorzy robią ukłon w stronę ludzi, którzy na festiwal przyjechali z dziećmi - tworząc strefę dziecięcych animacji. Jednocześnie zakazuje się wniesienia np. drożdżówki dla dziecka - i co ono ma potem zjeść [bo jeść przecież musi] falafela z granatem i jalapeno?? 
Skończyło się na szamaniu suchych placków. Nie idźcie tą drogą!


Akurat nie rozczarował, była moc koncertowa!







'tylko się nie zgub' - staje się zbędne

Panie Janie, Panie Janie...


Solowych płyt Nosowskiej nie znam. Smętów było mało, dużo elektroniki i punkowego czadu - tak.






W zeszłym roku koncert Łąki Łan zdecydowanie mnie 'nie urzekł'. Mogło to mieć coś wspólnego z tym, że byłem przemarznięty, przemoczony a chłopaki mieli problemy techniczne i półtorej godzinny poślizg - warunki były mocno niekomfortowe. Wspomnienia mam tak słabe, że mogłem nawet użyć określeń 'cieniasy' i 'leszcze'. Dziękuję wam kochane Łoniaki, że daliście mi możliwość odszczekania tego wszystkiego. To faktycznie był SPECJALNY koncert.













 Jan z kagankiem niezbędnym deprawował młodzież na bakstejdżu.
Masala Sound System przywitało nas pięknym zachodem słońca, Łąki Łan pożegnało przy pięknym wschodzie.

Dzięki Kazimiernikejszyn Rynek także tętnił życiem. 
Byli tam super kasjerzy:
super festiwalowy reporter
super drajver aka 'człowiek legenda'

super banan
i super skuterowy ninja
-Sebol chodź na piwo! - Łojjj...Znowu??
ludzie chodzili z głową w chmurach


Drugiego dnia dotarliśmy w kamieniołom na występ 'Ja mmm chyba ściebie'.
Kogo?? No właśnie. Polecam obadać - dobre teksty, dużo humoru a muzycznie tez nie kuleją.




Klezmafour energetycznie ale nadal to nie moja bajka.


Malina low Kazimiernikejszyn - wcale się nie dziwię - w końcu czas na Dziady!
Po zeszłorocznym dziadowskim zatrzęsieniu koncertów miałem lekki przesyt dziadostwa, ale minął rok - i do jasnej cholery zdążyłem się stęsknić za nimi.Spekulacji nie było, dziady musiały porwać absolutnie wszystkich i tak się stało. Czy oni wogóle miewają gorsze dni? 


















Nigdy nie byłem fanem Pogodno nigdy nie słuchałem ich poza przypadkowym strzałami w radiu czy tv. Chyba każdy zna 'panią w obuwniczym' czy 'orkiestrę'. Zrobili bardzo przyjemne pa-pa-ra-ra! 


 A ja im na to na to, że nie palę tego skręta i będę uważał na zakrętach - spadam bo Grubson - sorry ale nie, poza tym czułem mocne braki mocy w organizmie po wczorajszych Łąkach. Zahaczyłem o świąteczny stragan Dziadów i grzecznie do domu.



W niedzielę po tym jak już Malina dziarę na rynku strzeliła - kierunek kamieniołom. Nawet trzeźwy kierowca był - super bo nogi złaziłem.

Tam czekali Węgrzy z Bohemian Betyars. Goście totalnie pozamiatali festiwal. Folk-punk-ska z niewyobrażalnym ładunkiem energii. Weszli n scenę zrobili 18 sec próbę i wystartowali. Potem może ze 2 przerwy między utworami i non stop czad. Jestem kupiony całkowicie.




















Na zakończenie festiwalu kojący Damian Syjonfam i Rodzinna fota. Płytę Damiana znam bardzo dobrze i było jak na płycie. Fajnie, poprawnie, jednak na koncercie oczekiwałbym czegoś więcej niż dokładnego odtworzenia materiału z płyty.













 Mimo wszystkich ALE... było bosko, to dzięki super muzyce i fantastycznym ludziom. Było spokojnie  bez burd i agresji - a to dziś już powód do dumy. Czekam już na 3 Kazimiernikejszyn, chyba nikt nie wyobraża już sobie lipca bez Kazimiernikejszyn...lipca bez spinki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz