INDIE - Jaipur (2011.03.19)
Holi - hinduskie święto wiosny - zwane także (nie bez przyczyny) świętem kolorów wypadło 19 marca. Z racji tego, że w Jaipurze Holi poprzedza dość widowiskowy festiwal słoni (o tym innym razem) - na to kolorowe święto wybraliśmy się właśnie tam!!
Holi - hinduskie święto wiosny - zwane także (nie bez przyczyny) świętem kolorów wypadło 19 marca. Z racji tego, że w Jaipurze Holi poprzedza dość widowiskowy festiwal słoni (o tym innym razem) - na to kolorowe święto wybraliśmy się właśnie tam!!
Do Jaipuru trafiliśmy 2 dni przed świętem Holi, a ulice pełne już były straganów oferujących kolorowe proszki, balony, pistolety na wodę i inne przydatne w tym dniu uzbrojenie.
Biegały też wymalowane na kolorowo dzieci, które nie mogąc doczekać się kolorowej wojny już ganiały się po ulicach z kolorową mąką.
My nie byliśmy gorsi zaopatrzyliśmy się w kilkanaście worków z kolorami, przygotowaliśmy ubrania, które przeznaczyliśmy 'na stracenie' szczelnie okleiliśmy aparaty...
Rano pod hotelem grupka dzieci, i obsługa hotelu uświadomiła nam, że to nie przelewki i będzie ostro.
Dominika rano zeszła do recepcji zapytać czy jej pranie jest gotowe... Obsługa dość wymownie dała jej znać, że odbieranie dziś prania to nie najlepszy pomysł.
Dominika rano zeszła do recepcji zapytać czy jej pranie jest gotowe... Obsługa dość wymownie dała jej znać, że odbieranie dziś prania to nie najlepszy pomysł.
Nasz nadworny rikszasz zawiózł nas tylko do bramy starego miasta. Powiedział, że dalej nie jedzie bo:
a) to nie jego święto - był muzułmaninem
b) podczas holi wszyscy [twierdził, że nawet policja] jeżdżą po pijaku od rana i jest niebezpiecznie
Faktycznie, na starym mieście ludzie dzielili się na bardzo wesołych i bardzo wesoło pijanych.
Nie było zbyt wielu turystów więc byliśmy jedną z głównych atrakcji - hmmm miało być chyba odwrotnie??
Po ok 40 min rajdzie przez stare miasto.... rajdzie pełnym kolorowych bitew, na kilka chwil schowaliśmy się na tarasie jednej z kamienic - złapać oddech, uzupełnić płyny - upał straszny a 90% ciała pokryte kolorowym proszkiem potęgowało uczucie gorąca.
Bocznymi zaułkami [nie do końca] niezauważeni wróciliśmy do bram 'Różowego Miasta', tam złapaliśmy rikszę to hotelu - tam odpoczniemy.
Po powrocie do hotelu okazało się dlaczego na starym mieście byliśmy praktycznie jedynymi białymi. Wszyscy inni turyści [chyba przestraszeni opowieściami o dantejskich scenach, które rzekomo rozgrywają się na mieście] zostali w hotelu. Przyjechać na holi do Jaipuru i przesiedzieć je w hotelu?? He??
Nie ma jednak tego złego, rozkręciła się z tego wielka impreza na dachu. Właściciel hotelu dał na piwo holi-good-price i zaserwował najlepsze biryani jakie jadłem.
Zanim zaszło słońce wszyscy byli zrobieni 'jak trza'.
Impreza przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Wszyscy bawili się w oparach kolorowych proszków, kingfischera i bębnów punjabi!! Było Mega.
Poproszę holi u nas - zamiast śmingusa-dyngusa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz