Do Męćmierza na Świętojanki ściągnął niezły tłumek, pogoda dopisała a w miasteczku marazm (jak zwykle). Knajpa u krzywoustego jako jedyny "wodopój" przeżywała istny renesans.
Niewiele wianków Wisłą popłynęło, wiele za to zdobiło (nie tylko niezamężne) głowy.
Koło gospodyń wiejskich i miejskich przygotowało smakołyki z grill'a i inne łakocie, można było je pobierać za "co łaska" - takie prawdziwe - nie jak w kościele.
Podczas pokazu Capoeira, bały się nawet komary!!
Potem do stodoły Bartka Pniewskiego zabrały nas Dziady Kazimierskie. Dziadowanie było zacne - jak zwykle - czy to mi się kiedyś znudzi??
Gońsię BIAŁA DAMA Lenarciakówna
Po koncercie wszyscy ruszyli nad Wisłę, puszczać wianki, palić ognisko. Imho mijało się to z celem, ja przynajmniej nie czerpałem z tego żadnej przyjemności, gdyż komary rodem z Czernobyla pożerały nas żywcem.
Bonus - tankowanie Dziad Kazimierski style :)