Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych - niesamowite jak ta impreza na 3 dni miasteczko pełne niedzielnych 'Ryśków' w sandałach i skarpetkach, wciągających smażoną rybę, zmienia w enklawę folku i zabawy. Mam także wrażenie, że coś się zmieniło w samym postrzeganiu folkloru i samego festiwalu. trochę chyba jako naród [szkoda, że tak powoli] dorastamy do tego by pojąć, że tradycyjne wzory, stroje, muzyka to nie obciach, ale nasze dziedzictwo, które trzeba pielęgnować. Jak powinien wyglądać festiwal folkowy zobaczyłem w 2011 roku w Serbii na Guca Sabor Trubaca - tam dziesiątki tysięcy Serbów [znanych zapędów nacjonalistycznych] pęka z dumy śpiewając, tańcząc i bawiąc się do rana przy dźwiękach nieśmiertelnego 'Kalašnjikov'a'. Chyba powoli i my zaczynamy to dostrzegać. Nie jest to jeszcze rewolucja, ale krok w dobrą stronę.
W protokole pofestiwalowym czytamy, że: 'Jury stwierdza, że w konkursie festiwalowym wzięło udział około 800 artystów ludowych z 14 województw' - a to już nie tam jakieś pitu-pitu a poważny festiwal. Pozytywnym aspektem jest też dokładna selekcja wystawców na towarzyszących festiwalowi targach sztuki ludowej. Nie ma wszechogarniającej chińszczyzny, a prawdziwe tradycyjne rękodzieło. Mam wrażenie, że i ludzi było więcej niż w zeszłym roku (choć kazimierscy etatowi narzekacze głoszą coś zgoła innego) co więcej mam wrażenie, że więcej było świadomych ludzi - wiedzących po co tu przyjechali.
Klub festiwalowy TYNDYRYNDY od 8 lat gości na 'folkach'. Namiot ustawiony przy placu zabaw tętni życiem od rana do później nocy. Targi instrumentów, warsztaty tańca, warsztaty 'instrumentu', zabawy dla dzieci i legendarne już nocne potańcówki... Lubię to!
Żeby nie było tak całkiem miodnie... na zabawie ludowej, podobnie jak w latach poprzednich, 'gwiazda wieczoru' gra muzykę 'do słuchania' i pojawia się na scenie koło północy - kto to wymyśla - porażka na całej linii.